Gleiwitzer und Beuthener Heimatblatt
Tłumaczenie
Więcej informacji
Tłumaczenie na język polski zostało wykonane automatycznie za pomocą sztucznej inteligencji. W związku z tym, mogą występować błędy w tłumaczeniu. Tłumaczenie dotyczy tylko i wyłącznie części tekstu, która zawiera słowa kluczowe.
Historia opisuje niekrwawy konflikt graniczny między Schönwald a Haselgrund, w którym mieszkańcy postanowili wyznaczyć nową granicę w oparciu o wędrówkę sołtysów, lecz spryt mieszkańców Haselgrund dał im przewagę, co zakończyło się symbolicznym gestem solidarności.
Niekrwawa waśń między Schönwald a Haselgrund
Droga gazeto! W pierwszym numerze opowiedziałaś nam tak wiele o mojej drogi sąsiedniej wsi Schönwald, że wszyscy serdecznie się śmialiśmy z dawnych, oryginalnych przezwisk mieszkańców Schönwald.
Mój zmarły przyjaciel Edgar Wolff, ostatni proboszcz Schönwald zamordowany w Polsce, opowiadał mi kiedyś o tych wydarzeniach. Dziś chciałbym przekazać jedną z tych opowieści – z czasów, gdy Schönwald i Haselgrund radziły sobie na tyle dobrze, że mogły sobie pozwolić na lokalne waśnie.
Dawno temu – a tę historię można spokojnie zacząć od „dawno, dawno temu…” – mieszkańcy Schönwald skarżyli się na mieszkańców Haselgrund (których wówczas nazywano „polskimi”, choć oficjalnie nazywali się „Deutsch-Zernitz”!), że tamci mają zbyt wiele pól, podczas gdy oni zbyt mało.
Obie wsie były zamieszkane przez spokojnych ludzi, którzy nie chcieli sięgać po broń czy cepy do młócenia, dlatego po poważnych naradach starszyzny obu wsi podjęto decyzję o powierzeniu sprawy losowi.
Postanowiono, że dwaj sołtysi opuszczą swoje wsie o świcie, idąc w stronę siebie, a miejsce ich spotkania stanie się nową granicą pól.
Jednak mieszkańcy Haselgrund zastosowali pewien podstęp – nakarmili swojego burmistrzowskiego koguta aż do syta, aby ten zapiał wcześnie z wdzięczności za obfitą kolację. Oszczędni mieszkańcy Schönwald pozwolili natomiast, by ich kogut poszedł spać głodny, co sprawiło, że obudził się dużo później.
Tym samym sołtys Haselgrund ruszył wcześniej i dotarł do willi sołtysa Schönwald, zanim kogut Schönwaldu zdążył zapiać.
W rzeczywistości Schönwald powinien stracić swoje ostatnie pola, ale sołtys Haselgrund wzruszył się losem swojego słabszego kolegi i powiedział mu:
„Weź mnie na ramiona. Dokądkolwiek będziesz w stanie mnie ponieść w stronę Haselgrund, te pola będą należeć do was.”
I tak się stało. W miejscu, gdzie dziś stoi krzyż polny przy drodze do Goldmannkolonie, mieszkańcy Schönwald zatrzymali się i ustalili tam nową granicę.
Granica ta istniała aż do 1945 roku, gdy ostatecznie podział pól przestał mieć znaczenie.
Dziś, moi drodzy mieszkańcy Schönwald, nie powinniśmy już się kłócić! Obie wsie straciły swoje pola, więc nie ma już o co walczyć.
Z serdecznymi pozdrowieniami dla wszystkich mieszkańców Schönwald, Haselgrund i całego Górnego Śląska.
Der Pfarrer von Haselgrund: Ernst Kiesling
Tekst źródłowy
Więcej informacji
Tekst źródłowy nie należy do najłatwiejszych do czytania ze względu na fakt, iż jest to tekst zeskanowany z oryginalnego dokumentu. Nie jest to tekst "przepisany", lecz "przeczytany" przez system OCR. Co za tym idzie, mogą występować błędy w tekście i "dziwne" znaki.
meinden, in denen das öffentliche Leben
unmittelbar von neuem wieder begann. So
hat die Vertreibung der Deutschen das Le-
ben der Stadt Gleiwitz nicht beendet, son-
dern nur verändert. Sehr vieles ist zerstört
worden, sehr viele Pläne können nicht mehr
ausgeführt werden. Aber in dem großen
oberschlesischen Industriegebiet, das, wenn
der Zusammenbruch nicht gekommen wäre,
unter deutscher Führung in wenigen. Jahr-
zehnten die Bedeutung und die Wirtschafts-
kraft des Ruhrgebietes erreicht hätte, wird
auch Gleiwitz ‚seine starke Stellung behal-
ten. Das bleibt uns auf jeden Fall als Trost,
in dieser Stadt gelebt und gewirkt zu ha-
ben und feststellen zu können, daß die
weitere Entwicklung der Stadt nur auf-
bauen kann auf dem, was in sieben Jahr-
hunderten ihre deutschen Bürger geleistet
haben. Darüber hinaus aber werden wir den
Wunsch und die Hoffnung nicht aufgeben,
unsere Heimat wiederzusehen und sie er-
neut in die deutsche Volksgemeinschaft ein-
zugliedern.
Oberschlesien, Land der Wälder und Schlote
wahrt. Die Scherze sind droben derber als
anderswo, die Freude ist lauter, aber auch
echter. Denn die Menschen Oberschlesiens
sind bei ihrer harten Arbeit doch auch
Träumer, in denen die Sehnsucht wach
blieb auch in dem grauen Häusermeer,
Wie leuchten und glitzern die Trachten,
wenn die Schönwälder Jungbäuerinnen
sich im Tanze drehen.
In keinem deutschen Gaue ist stille, ver-
träumte Romantik und harte, gegenwarts-
nahe Technik so nahe beieinander wie in
Oberschlesien, dem Land der Wälder und
Schlote, gewesen. Stundenlang konnte man
wandern durch weite Wälder, an dem
blitzenden Strom der Oder entlang‘ und
an einsamen verlorenen Waldseen vorbei,
ehe man zu einem Dorfe kommt, das
irgendwo fernab vom Lärme der Land-
straße wie eine stille Insel in der Gegen-
wart liegt. Und wenige Meilen weiter
östlich ragen unzählige Schlote gegen den
Himmel, da dröhnen die Motoren der
Maschinen, da heulen die Sirenen und
rufen Tausende zur Arbeit.
Hart ist die Arbeit, und hart ist der
Menschenschlag Oberschlesiens, aber den-
noch hat er sich sein deutsches Gemüt be-
Vermächtnis
Von Maria Foitzik
An der Heimat Brauch und Sitte
Halte fest Dein Leben lang!
Als Dein Erbgut sie behüte;
Preise sie in Wort und Saneg!
Aus der gulen, alten Zeit
Eine unblutige Fehde zwischen Schönwald und Haselgrund
Liebes Heimatblatt! In Deiner ersten
Nummer hast Du uns gleich so viel von
meinem lieben Nachbardorf Schönwald
erzählt. Und wir haben alle über die alten,
so originellen Schönwalder Spitznamen
herzlich gelacht. Mein lieber, von den
Polen umgebrachter Freund, der letzte
Pfarrer von Schönwald, Edgar Wolff, hatte
mir schon manches darüber in früheren
Jahren erzählt. Heute will ich Dir einmal
etwas aus der guten alten Zeit erzählen,
als es den Schönwäldern und Hasel-
grundern noch so gut ging, daß sie es sich
erlauben konnten, manchmal miteinander
in Fehde zu liegen:
Damals — und man kann die Geschichte
auch ruhig anfangen mit „es war ein-
mal...“ —, da beklagten sich die Schön-
wälder über die Haselgrunder (die damals
„polnisch“ noch „Deutsch-Zernitz“ hießen!!),
daß diese zuviel und sie zu wenig Felder
besäßen. Friedliche Leute, wie sie beide es
waren, wollten sie nicht zu Flinten und
Dreschftegeln greifen, sondern nach ernst-
licher Beratung der Ältesten beider Dörfer
beschloß man, das Schicksal heraus-
zufordern. An einem bestimmten Tage
sollten beim ersten Hahnenschrei — denn
damals hatten noch nicht einmal die
reichen Schönwälder eine.Kirchturmuhr —
16