Gleiwitzer und Beuthener Heimatblatt für die Stadt- und Landkreise
Tłumaczenie
Więcej informacji
Tłumaczenie na język polski zostało wykonane automatycznie za pomocą sztucznej inteligencji. W związku z tym, mogą występować błędy w tłumaczeniu. Tłumaczenie dotyczy tylko i wyłącznie części tekstu, która zawiera słowa kluczowe.
Opowiadanie przedstawia zabawną sytuację z udziałem starszej kobiety, pani Koniczek, i młodego urzędnika pocztowego. Kobieta przychodzi na pocztę odebrać list polecony od swojego syna z Ameryki. Urzędnik prosi ją o podpis w celu potwierdzenia odbioru, co prowadzi do serii komicznych nieporozumień.
Podpis
Autor: Waldemar Hanke
Kiedy Pilchowiczanie mówili o starej Koniczek, że jest bardzo sprytna, mogę się z tym tylko zgodzić. Udowodniła to młodemu urzędnikowi pocztowemu, który dorywczo pracował w Pilchowicach i o którym mówiła, że jest „lakierowaną małpą”. Nikt tak naprawdę nie wiedział, dlaczego była na niego tak wściekła.
Pewnego pięknego dnia pani Koniczek przyszła na pocztę, aby odebrać list polecony od swojego syna z Ameryki. Urzędnik podał jej kartkę, na której miała się podpisać w celu odebrania listu.
– Co mam napisać? – zapytała.
– Swoje imię i nazwisko! – odparł urzędnik.
– Dlaczego? Przecież nigdy tego nie robiłam, kiedy odbierałam list.
– Bo tak stanowi przepis i bez podpisu nie mogę pani wydać listu!
Podał jej pióro.
– Jakie nazwisko mam napisać? – zapytała.
– Oczywiście nazwisko! – odparł.
– Ale które nazwisko?
– Jeśli jest pani mężatką, to nazwisko męża.
– Ale ja nie jestem mężatką! – odparła.
Urzędnik stawał się coraz bardziej niecierpliwy:
– Jeśli nie ma pani męża, to oczywiście powinna pani wpisać swoje panieńskie nazwisko!
– Myślę, że nie mogę tak zrobić.
– Ależ na miłość boską, dlaczego nie?!
– Bo jestem wdową.
– To musi pani wpisać nazwisko zmarłego męża!
– Którego? Pierwszego czy drugiego?
Urzędnik zmarszczył brwi:
– Drugiego! Nic dziwnego, że obaj nie żyją!
– Co pan właśnie powiedział? – zapytała.
– Że ma pani wpisać nazwisko drugiego męża!
– A także jego imię?
Urzędnik, wyraźnie zniecierpliwiony:
– Nie, swoje imię i jego nazwisko.
– Ach, tak. – Zaczęła pisać, ale po pierwszej literze znów przerwała.
– Panie urzędniku, jak to było? Mam wpisać moje imię, nazwisko drugiego męża, nazwisko pierwszego męża i moje panieńskie nazwisko?
– Tak, tak, niech pani po prostu pisze!
Wyjęła z torebki okulary.
– Trzeba być ostrożnym, panie urzędniku, żeby atrament nie prysnął panu w oko!
Grube krople potu pojawiły się na czole urzędnika, a jego starannie zaczesane włosy zupełnie się rozczochrały.
Stara Koniczek jednak drżącą ręką napisała:
„Philomena Koniczek, wdowa po Goldmannie, z domu Kischka.”
Następnie wzięła swój list, powiedziała jeszcze:
– Nic się nie stało, panie urzędniku, do widzenia – i odeszła z uśmiechem.
Tekst źródłowy
Więcej informacji
Tekst źródłowy nie należy do najłatwiejszych do czytania ze względu na fakt, iż jest to tekst zeskanowany z oryginalnego dokumentu. Nie jest to tekst "przepisany", lecz "przeczytany" przez system OCR. Co za tym idzie, mogą występować błędy w tekście i "dziwne" znaki.
mitglieder, welche die Grube bisher betriebs- fähig erhalten hätten. Auf die Frage der Rus- sen, ob Waffen und Munition auf der Grube vorhanden wären, wurde dieses von Rokowski verneint und mußte er hierüber eine schrift- liche Erklärung abgeben. ; Die Russen haben darauf die Grubenanlagen genau durchsucht und fanden leider in der Lehrwerkstatt ca. 20 Gewehre vor, die von dem geflüchteten Leiter derselben, Heimann, zurückgelassen waren, ohne daß jemand eine Ahnung davon hatte. Daraufhin mußten sämt- liche Männer wieder auf dem Grubenhofe an- treten, Rokowski wurde festgenommen, in den Garten des Direktors Nickisch geführt und dort durch Genickschuß erschossen. Die übri- gen Männer wurden geschlossen nach der Scharleyer Straße geführt, wo in der Destilla- tion Sollmann ein russischer Regimentsstab einquartiert war. Nach stundenlangem Stehen auf der eisigkalten Straße wurden sechs besser gekleidete Männer, darunter Steiger Proksch, Chudowa, Dipl.-Ing. Pawlik, der sich nur sicherheitshalber auf der Grube eingefunden hatte und nicht mehr zur Belegschaft gehörte, herausgegriffen, nach dem Roßberger Friedhof geführt und dort erschossen, So hatte der große Leichtsinn des Steigers Heimann sieben unschuldigen, braven Männern das Leben ge- kostet. Die Leichen sind später von einem Grubenkommando beerdigt worden. Um die Betriebssicherheit der Grube hat sich besonders der Maschinensteiger Fiß ver- dient gemacht. Nach dem Tode von Herrn Rokowski lag die große Verantwortung für den ganzen Maschinenbetrieb über und unter Tage in seinen Händen. Fiß hatte sich mit seiner Frau in der« Steigerkanzler II einquar- wert, um Tag und Nacht zur Stelle zu sein. Auch die Steiger unter Tage hatten sich hier ihr Bett aufgeschlagen und auch der Schreiber‘ kieser Zeilen hat mehrere Nächte hier zuge- bracht. Das Magazin über Tage wurde von den Russen geplündert. Leider wurden dort noch große Mengen Schnaps gefunden und im be- trunkenen Zustand wurde das Magazin von den. Russen ‚angezündet, An den Ölvorräten land das Feuer reiche Nahrung und das Ma- zazin brannte völlig aus. Es trat hierdurch ein sehr empfindlicher Mangel an allen Materialien zn, so daß es sehr schwer war, den Betrieb aufrechtzuerhalten. Der Betrieb unter Tage wurde vom Fahr- steiger Paniowski, der sich zum Polentum be- kannte, und den Steigern Pietzka und Wybra- nietz geleitet, die beide polnischer Abstam- mung waren, Nach einigen Tagen fand sich ein Direktor Sonanini von der Giesche Hütte im Trzebinia ein, der angab, von der Giesche Hauptverwaltung in Breslau mit der Leitung der Grube beauftragt zu sein. Sonanini, ein Schweizer, beherrschte die polnische Sprache einigermaßen: und schaltete sich im den Ver- kehr mit der russischen Kommandantur, die sich im Cafe Hindenburg einquartiert hatte, ein. Sein Bestreben war es, jeden Wunsch der Russen zu erfüllen; von der Leitung einer Kohlengrube verstand er jedoch nichts. Diese war ja in den Händen unserer alten deutschen Angestellten gut aufgehoben. Die deutsche Sprache wurde bereits durch Pietzka nach Möglichkeit ausgeschaltet. Völlig verwüstet wurden von den Russen noch das Gebäude der Markscheiderei und Kaue sowie die Villa von Direktor Nickisch. Diese wurde auch völlig ausgeplündert und die Möbel pp. als Kriegsbeute nach Rußland transportiert. Fortsetzung folgt! Die Unterschrift Von Waldemar Hanke Wenn die Pilchowitzer von der alten Ko- niczek behaupteten, daß sie es faustdick hinter den Ohren hat, so kann ich dem nur beipflichten. Bewiesen hat sie es jenem jun- gen Postbeamten, der aushilfsweise nach Pilchowitz kam und von dem sie sagte, daß er ein lackierter Affe sei. Warum sie eigent- lich auf ihn so wütend war, wußte niemand. Eines schönen Tages kam die Koniczeken auf die Post, um einen Einschreibbrief ihres Sohnes aus Amerika abzuholen. Der Post- 19 beamte legte ihr einen Zettel vor, den sie zwecks Aushändigung des Briefes unter- schreiben sollte. „Was soll ich schreiben?“, fragte sie, Der Beamte: „Ihren Namen!“ Sie: „Warum, das hab ich noch nie ge- macht, wenn ich einen Brief bekommen hab.“ Der Beamte: „Weil es Vorschrift ist und ich Ihnen chne Unterschrift den Brief nicht rausgeben darf!“