Gleiwitzer - Beuthener - Tarnowitzer Heimatblatt
Tłumaczenie
Więcej informacji
Tłumaczenie na język polski zostało wykonane automatycznie za pomocą sztucznej inteligencji. W związku z tym, mogą występować błędy w tłumaczeniu. Tłumaczenie dotyczy tylko i wyłącznie części tekstu, która zawiera słowa kluczowe.
Legenda o Gipsowym Stawie w Gliwicach
Na zachód od ulicy Rybnickiej w Gliwicach, na wysokości osiedla Południe, ciągnie się olszynowy zagajnik. Znajduje się w nim staw, zwany potocznie „Gipsowym Stawem”.
red. W Google Maps można zobaczyć, że przy ulicy Rybnickiej znajduje sie ulica Gipsowa krzyżująca się z ulicą Olchową.
Przed wieloma laty miała się tam znajdować kopalnia gipsu. Przedsiębiorstwo to należało do ówczesnego wójta z Richtersdorfu (Wójtowa Wieś). Wydobycie kamienia gipsowego było bardzo obfite, tak że pracownicy, którzy tam pracowali, otrzymywali dobre wynagrodzenie. Podobno kopano kamień na głębokość do 25 metrów. Pewnego dnia wydarzyło się wielkie nieszczęście. Robotnicy, którzy pracowali w szybie o głębokości 25 metrów, natrafili na żyłę wodną, która w ciągu kilku godzin zalała całą kopalnię. Wszystkie maszyny i pompy zawiodły, a robotnicy ledwo zdołali uratować własne życie. Właściciel, którego to nieszczęście dotknęło najciężej, tak to sobie wziął do serca, że przedwcześnie zakończył swoje pracowite życie przez powieszenie.
Z następującą legendą wiąże się jeszcze staw:
Pewnej niedzieli miał rolnik z Deutsch-Zernitz, wracając z miasta, przechodzić obok stawu. Miał ogromne pragnienie, aby je ugasić, udał się do źródełka, które tam tryskało. Musiał przy tym przejść przez mały drewniany mostek, który był zbudowany nad strumykiem. W drodze powrotnej przez mostek, po tym jak ugasił pragnienie, zatrzymał się na kilka minut i spojrzał na staw. Nagle dostrzegł w stawie małego człowieka o zupełnie czerwonym wyglądzie. Uważał, że to był Utopiec, wodnik, który zawołał do niego: „Przychodzisz tu — przychodzisz tu!” Rolnik, który się bardzo przestraszył i nie mógł dojść do siebie, uciekł w popłochu przez pole do domu i w gorączce opowiedział o widzeniu, które najprawdopodobniej było skutkiem udaru słonecznego. Tak powstała ta opowieść o utopcu, którą do dziś opowiada się w okolicy Gipsowego Stawu.
Tekst źródłowy
Więcej informacji
Tekst źródłowy nie należy do najłatwiejszych do czytania ze względu na fakt, iż jest to tekst zeskanowany z oryginalnego dokumentu. Nie jest to tekst "przepisany", lecz "przeczytany" przez system OCR. Co za tym idzie, mogą występować błędy w tekście i "dziwne" znaki.
Diese Gänge vollzogen sich ohne großen Aufwand. Kein Geistlicher, keine Fahnen, kein Glockengeläut, kein Weihrauch und keine brennenden Kerzen oder Laternen beglei- teten die wandernden Frauen. In aller Stille wurde unsere Frau durch die dunklen Straßen der Stadt getragen. Das Volk allein verlangte danach, Maria auf die geschilderte Weise zu verehren. Ich weiß nicht, ob dieser religiöse Brauch heute noch in Gleiwitz besteht. Er zeugt in jedem Falle vom religiösen Sinn unseres oberschlesischen Volkes. Die Sage vom Gleiwiber GBiysteich Westlich der Rybniker Straße in Gleiwitz, in Höhe von Siedlung-Süd, zieht sich der Erlengrund entlang. In ihm befindet sich ein Teich, im Volksmunde Gipsteich ge- nannt. Vor vielen Jahren soll sich daselbst eine Gipsgrube befunden haben. Das Unterneh- men gehörte einem damaligen Gemeinde- vorsteher in Richtersdorf. Der Ertrag an Gipsstein war sehr ergiebig, so daß den Arbeitern, die dort beschäftigt waren, ein schöner Lohn zukam. Bis zu 25 Meter Tiefe soll nach dem Stein gegraben worden sein. Eines Tages ereignete sich ein großes Un- glück. Die Arbeiter, die in dem 25 Meter tiefen Schachte beschäftigt waren, stießen auf eine Wasserader, die sich in wenigen Stunden über die ganze‘ Grube ergoß. Sämtliche Maschinen und Pumpvorrichtun- Zen versagten, die Arbeiter hatten Mühe, ihr eigenes Leben zu retten. Der Besitzer, den das Schicksal am schwersten traf, nahm es sich so zu Herzen, daß er seinem schaffensfrohen Leben durch Erhängen ein frühzeitiges Ende bereitete. Bücher-Ecke „hobby“, das Magazin der Technik, EHAPA- Verlag Stuttgart-W., Einzelheft DM 1.80. jetzt monatlich zweimal. Heft 25/69: Seuche des 20. Jahrhunderts: DDT — Der Zahn der Zeit nagt an der Erde — Computer enträtseln die Seele. SCHLESISCHE MÄRCHENREISE Unter diesem Titel hat der bekannte schle- sische Autor Jochen Hoffbauer alte schle- sische Volksmärchen gesammelt und in zeitgemäßer Sprache neu dargeboten. Die Märchenreise führt durch alle schlesischen Landschaften an der Oder und im Vorland der Sudeten und erschließt uns die reichen Schätze alten schlesischen Volksgutes, die Märchen, diese zartesten Gebilde der Volksdichtung, wie sie gerade der Schle- Folgende Sage knüpft sich noch an den Teich: Eines Sonntags sollte ein Bauer. der aus Deutsch-Zernitz war, auf dem Wege aus der Stadt an dem Teiche vorbeigegan- gen sein. Er hatte mächtigen Durst, um die- sen zu stillen, begab ersichan eine Quelle, die da hervorsprudelte. Dabei mußte er über sine kleine Holzbrücke, die über dem Bäch- lein errichtet war. Auf dem Rückwege über diese, nachdem er den Durst gestillt hatte, blieb er einige Minuten stehen und schaute auf den Teich. Plötzlich gewahrte er im Teiche einen kleinen Mann von ganz rotem Aussehen. Er meinte, es sei der Utopletz, der Wassermann, der ihm zurief: „Koramst du her — kommst du her!“ Der Bauer, der einen Schreck bekam, und sich nicht erho- len konnte, lief eilends quer durch das Feld nach Hause und erzählte im Fieber- wahn, den er sich wahrscheinlich durch einen Sonnenstich zugezogen hatte, diese Geschichte vom Utopletz, die man heute noch in der Umgegend des Gipsteiches ein- ander zuflüstert. Georg Keil sier, dieser sinnierliche und philosophie- rende Volksstamm in besonders reichem Maße hervorgebracht hat. Dem jungen Le- ser wird dieses reizend illustrierte Buch zu einer ersten Begegnung mit dem Land seiner Vorväter. Berge, Flüsse und Städte, umrankt von wunderbarem Geschehen, prägen sich ihm unauslöschlich ein. Dem erwachsenen Leser aber werden diese Mär- chen manche liebe Erinnerungen an die Kindheit daheim wecken, da er noch selbst in dem Wunderkreis der heimatlichen Mär- chenwelt gefangen war. Alt und jung wird seine Freude an diesem Büchlein haben. Jochen Hoffbauer: Schlesische Märchen- reise, Alte Volksmärchen aus Schlesien neu erzählt. Mit vielen Zeichnungen von Ernst Scholz, 128 Seiten, bunter Glanzeinband, DM 6,80. Aufstieg-Verlag, München. 45