Gleiwitzer - Beuthener - Tarnowitzer Heimatblatt

Rok: 1970 Strona: 45 Słowa kluczowe: Zernitz Oryginał Dodano: 12.07.2025

Tłumaczenie

Więcej informacji

Tłumaczenie na język polski zostało wykonane automatycznie za pomocą sztucznej inteligencji. W związku z tym, mogą występować błędy w tłumaczeniu. Tłumaczenie dotyczy tylko i wyłącznie części tekstu, która zawiera słowa kluczowe.

Podsumowanie treści

Legenda o Gipsowym Stawie w Gliwicach

Tłumaczenie szczegółowe

Na zachód od ulicy Rybnickiej w Gliwicach, na wysokości osiedla Południe, ciągnie się olszynowy zagajnik. Znajduje się w nim staw, zwany potocznie „Gipsowym Stawem”.

red. W Google Maps można zobaczyć, że przy ulicy Rybnickiej znajduje sie ulica Gipsowa krzyżująca się z ulicą Olchową.

Przed wieloma laty miała się tam znajdować kopalnia gipsu. Przedsiębiorstwo to należało do ówczesnego wójta z Richtersdorfu (Wójtowa Wieś). Wydobycie kamienia gipsowego było bardzo obfite, tak że pracownicy, którzy tam pracowali, otrzymywali dobre wynagrodzenie. Podobno kopano kamień na głębokość do 25 metrów. Pewnego dnia wydarzyło się wielkie nieszczęście. Robotnicy, którzy pracowali w szybie o głębokości 25 metrów, natrafili na żyłę wodną, która w ciągu kilku godzin zalała całą kopalnię. Wszystkie maszyny i pompy zawiodły, a robotnicy ledwo zdołali uratować własne życie. Właściciel, którego to nieszczęście dotknęło najciężej, tak to sobie wziął do serca, że przedwcześnie zakończył swoje pracowite życie przez powieszenie.

Z następującą legendą wiąże się jeszcze staw:

Pewnej niedzieli miał rolnik z Deutsch-Zernitz, wracając z miasta, przechodzić obok stawu. Miał ogromne pragnienie, aby je ugasić, udał się do źródełka, które tam tryskało. Musiał przy tym przejść przez mały drewniany mostek, który był zbudowany nad strumykiem. W drodze powrotnej przez mostek, po tym jak ugasił pragnienie, zatrzymał się na kilka minut i spojrzał na staw. Nagle dostrzegł w stawie małego człowieka o zupełnie czerwonym wyglądzie. Uważał, że to był Utopiec, wodnik, który zawołał do niego: „Przychodzisz tu — przychodzisz tu!” Rolnik, który się bardzo przestraszył i nie mógł dojść do siebie, uciekł w popłochu przez pole do domu i w gorączce opowiedział o widzeniu, które najprawdopodobniej było skutkiem udaru słonecznego. Tak powstała ta opowieść o utopcu, którą do dziś opowiada się w okolicy Gipsowego Stawu.

Tekst źródłowy

Więcej informacji

Tekst źródłowy nie należy do najłatwiejszych do czytania ze względu na fakt, iż jest to tekst zeskanowany z oryginalnego dokumentu. Nie jest to tekst "przepisany", lecz "przeczytany" przez system OCR. Co za tym idzie, mogą występować błędy w tekście i "dziwne" znaki.

            Diese Gänge vollzogen sich ohne großen Aufwand. Kein Geistlicher, keine Fahnen, 
kein Glockengeläut, kein Weihrauch und keine brennenden Kerzen oder Laternen beglei- 
teten die wandernden Frauen. In aller Stille wurde unsere Frau durch die dunklen 
Straßen der Stadt getragen. Das Volk allein verlangte danach, Maria auf die geschilderte 
Weise zu verehren. 
Ich weiß nicht, ob dieser religiöse Brauch heute noch in Gleiwitz besteht. Er zeugt 
in jedem Falle vom religiösen Sinn unseres oberschlesischen Volkes. 
Die Sage vom Gleiwiber GBiysteich 
Westlich der Rybniker Straße in Gleiwitz, 
in Höhe von Siedlung-Süd, zieht sich der 
Erlengrund entlang. In ihm befindet sich 
ein Teich, im Volksmunde Gipsteich ge- 
nannt. 
Vor vielen Jahren soll sich daselbst eine 
Gipsgrube befunden haben. Das Unterneh- 
men gehörte einem damaligen Gemeinde- 
vorsteher in Richtersdorf. Der Ertrag an 
Gipsstein war sehr ergiebig, so daß den 
Arbeitern, die dort beschäftigt waren, ein 
schöner Lohn zukam. Bis zu 25 Meter Tiefe 
soll nach dem Stein gegraben worden sein. 
Eines Tages ereignete sich ein großes Un- 
glück. Die Arbeiter, die in dem 25 Meter 
tiefen Schachte beschäftigt waren, stießen 
auf eine Wasserader, die sich in wenigen 
Stunden über die ganze‘ Grube ergoß. 
Sämtliche Maschinen und Pumpvorrichtun- 
Zen versagten, die Arbeiter hatten Mühe, 
ihr eigenes Leben zu retten. Der Besitzer, 
den das Schicksal am schwersten traf, 
nahm es sich so zu Herzen, daß er seinem 
schaffensfrohen Leben durch Erhängen ein 
frühzeitiges Ende bereitete. 
Bücher-Ecke 
„hobby“, das Magazin der Technik, EHAPA- 
Verlag Stuttgart-W., Einzelheft DM 1.80. 
jetzt monatlich zweimal. 
Heft 25/69: Seuche des 20. Jahrhunderts: 
DDT — Der Zahn der Zeit nagt an der 
Erde — Computer enträtseln die Seele. 
SCHLESISCHE MÄRCHENREISE 
Unter diesem Titel hat der bekannte schle- 
sische Autor Jochen Hoffbauer alte schle- 
sische Volksmärchen gesammelt und in 
zeitgemäßer Sprache neu dargeboten. Die 
Märchenreise führt durch alle schlesischen 
Landschaften an der Oder und im Vorland 
der Sudeten und erschließt uns die reichen 
Schätze alten schlesischen Volksgutes, die 
Märchen, diese zartesten Gebilde der 
Volksdichtung, wie sie gerade der Schle- 
Folgende Sage knüpft sich noch an den 
Teich: Eines Sonntags sollte ein Bauer. der 
aus Deutsch-Zernitz war, auf dem Wege 
aus der Stadt an dem Teiche vorbeigegan- 
gen sein. Er hatte mächtigen Durst, um die- 
sen zu stillen, begab ersichan eine Quelle, 
die da hervorsprudelte. Dabei mußte er über 
sine kleine Holzbrücke, die über dem Bäch- 
lein errichtet war. Auf dem Rückwege über 
diese, nachdem er den Durst gestillt hatte, 
blieb er einige Minuten stehen und schaute 
auf den Teich. Plötzlich gewahrte er im 
Teiche einen kleinen Mann von ganz rotem 
Aussehen. Er meinte, es sei der Utopletz, 
der Wassermann, der ihm zurief: „Koramst 
du her — kommst du her!“ Der Bauer, der 
einen Schreck bekam, und sich nicht erho- 
len konnte, lief eilends quer durch das 
Feld nach Hause und erzählte im Fieber- 
wahn, den er sich wahrscheinlich durch 
einen Sonnenstich zugezogen hatte, diese 
Geschichte vom Utopletz, die man heute 
noch in der Umgegend des Gipsteiches ein- 
ander zuflüstert. 
Georg Keil 
sier, dieser sinnierliche und philosophie- 
rende Volksstamm in besonders reichem 
Maße hervorgebracht hat. Dem jungen Le- 
ser wird dieses reizend illustrierte Buch 
zu einer ersten Begegnung mit dem Land 
seiner Vorväter. Berge, Flüsse und Städte, 
umrankt von wunderbarem Geschehen, 
prägen sich ihm unauslöschlich ein. Dem 
erwachsenen Leser aber werden diese Mär- 
chen manche liebe Erinnerungen an die 
Kindheit daheim wecken, da er noch selbst 
in dem Wunderkreis der heimatlichen Mär- 
chenwelt gefangen war. Alt und jung wird 
seine Freude an diesem Büchlein haben. 
Jochen Hoffbauer: Schlesische Märchen- 
reise, Alte Volksmärchen aus Schlesien neu 
erzählt. Mit vielen Zeichnungen von Ernst 
Scholz, 128 Seiten, bunter Glanzeinband, 
DM 6,80. Aufstieg-Verlag, München. 
45